Rozdział XIV.

Enigma – maszyna, która miała być nie do złamania

1. Co to takiego ?

Wyobraź sobie skrzyżowanie maszyny do pisania, budzika i mechanicznego kasownika do biletów, wszystko zamknięte w pancernym kufrze. Oto Enigma: cud niemieckiej inżynierii i największy fetysz dowództwa Wehrmachtu.

Z zewnątrz niepozorna, w środku: zestaw wirników (rotorów), dziesiątki kabli, tablica przełączników i lśniące lampki. Każde naciśnięcie klawisza uruchamiało mechaniczne domino, które zamieniało literę w inny znak, a za każdym razem – w zupełnie inną. Permutacje tak skomplikowane, że nawet księgowy z Reichsbanku dostałby zawrotów głowy.

Dlaczego była tak genialna?
Codziennie nowy „klucz”, zestaw ustawień, który decydował, jak maszyna szyfruje tekst. Liczba możliwych ustawień przekraczała wyobraźnię statystycznego urzędnika z Londynu. Jeśli masz dwie identyczne Enigmy i znasz klucz, możesz pisać z frontu do Berlina tak, że nawet twój własny generał nie zrozumie, o co pytasz.

Mit nie do złamania:
Niemcy byli przekonani, że Enigma jest matematyczną fortecą. „Nie do przejścia, nie do rozgryzienia, nie do oszukania!” – taka była oficjalna linia. I rzeczywiście: dopóki nie dorwał się do niej żaden matematyk z polską tablicą logarytmiczną, nikt nie wiedział, jak się za to zabrać.


2. Jak Enigma szyfrowała wiadomości?

Wirniki: 3 lub 4 obracające się bębny, każdy z własnym okablowaniem.
Plugboard: Tablica przełączników, które dodatkowo mieszały litery.
Klucz: Ustawienia, które zmieniały się codziennie – kolejność wirników, pozycje startowe, ustawienia pierścieni, podłączenia kabli.
Proces: Naciskasz literę – prąd płynie przez plątaninę drucików i przełączników, każda litera wychodzi inna niż weszła. Codziennie wszystko inne, kombinacji: setki miliardów.

Wyobraź sobie, że próbujesz otworzyć sejf, który każdego dnia zmienia nie tylko kod, ale i liczbę pokręteł, kształt klucza i położenie drzwi wejściowych.


3. Niemcy zakochani w Enigmie

Dla oficerów Wehrmachtu, Kriegsmarine i Luftwaffe Enigma była jak święty Graal komunikacji – cała korespondencja, rozkazy, meldunki, nawet pogaduszki o kiełbasie, wszystko szło przez maszynę. Wyścig zbrojeń przeszedł w wyścig na „mózgi i trybiki”. Szyfrowanie Enigmą było fetyszem: jak masz Enigmę, jesteś „kimś”, możesz wysyłać tajne wiadomości i czuć się jak bohater serialu.


4. Szyfr doskonały? Nie dla polskich matematyków

Niemcy byli przekonani, że Enigma jest nie do złamania, w końcu kombinacji ustawień było tyle, ile ziaren piasku na Helu. Na ich nieszczęście, w Polsce siedział sobie Marian Rejewski z kolegami (Różycki, Zygalski), którzy potraktowali Enigmę nie jak magię, tylko jak łamigłówkę z działu „logika” w tygodniku.

Materiały dostarczone 7 grudnia 1931 przez szefa francuskiego Biura Szyfrów, Gustave’a Bertranda, były jak paczka dynamitu w świecie kryptologii. Bertrand miał niezłe dojście, od 1931 współpracował z Hansem-Thilo Schmidtem, znanym lepiej jako „Asche”, agentem francuskim pracującym w samym sercu niemieckiego biura szyfrów. Schmidt nie tylko miał dostęp do tajnych dokumentów o Enigmie, ale sam je rozdawał, zbierał i pilnował, żeby stare egzemplarze wylądowały w piecu, a nie w niepowołanych rękach. Trzeba dodać że francuzi jak zwykle chcieli piec własne bagietki, bo te materiały trzymali u siebie przez prawie rok, zanim udostępnili Polakom.

Gdy polscy kryptolodzy z Referatu 4 (BS4) Biura Szyfrów wzięli się za robotę, efekty były nie do przecenienia. Już w 1932 r. polskie służby czytały na bieżąco meldunki radiowe niemieckiego Wehrmachtu i Luftwaffe, jakby podsłuchiwali szkolną korespondencję. Nie dość, że rozpracowali jej zasadę działania, to jeszcze wymyślili sposób na automatyzację łamania szyfru.

Polska bomba kryptologiczna (1938):
Sześć maszyn symulujących wirniki Enigmy, testowanie ustawień na tysiące sposobów. to dawało wyprzedzenie wszystkich aliantom o dwa lata.


5. Jak łamało się Enigmę?

Klucz do Enigmy to codzienne ustawienie wirników, pozycji startowych, kabli w plugboardzie itd. Niemcy zmieniali go codziennie i rozsyłali „książeczki kluczy”, każda jednostka miała swój egzemplarz. Złamanie szyfru polegało na odtworzeniu tego klucza, nie na łamaniu samej maszyny. Polacy jako pierwsi pokazali, jak można to robić systemowo i udowodnili, że w matematyce to nie ilość kombinacji, tylko spryt wygrywa wojnę.


6. Brytole wjeżdżają do gry (na gotowe)

Gdy Niemcy planowali atak na Polskę, zaczęli poprawiać Enigmę (dołożyli kolejny wirnik, zwiększyli liczbę możliwych kombinacji), polskie Biuro Szyfrów zdecydowało się przekazać całą wiedzę aliantom.
Rejewski i spółka spotykają się z Brytyjczykami i Francuzami w Pyrach pod Warszawą. Przekazują im nie tylko instrukcję obsługi, ale i gotowe maszyny. Brytole z początku myślą: „Polacy, matematyka, wiadomo: miłe hobby, ale wojny to się wygrywa armią i herbatą”. Do czasu, aż zobaczyli, że „ci dziwni Polacy” łamią zaszyfrowane wiadomości w godzinę i to bez herbaty.


7. Turing, Bombe i angielski przemysł kopiowania

Alan Turing (oraz Gordon Welchman) dostają polskie schematy i koncepcję „bomby kryptologicznej”. Turing nie wymyśla koła na nowo, po prostu udoskonala polski pomysł. Budują w Bletchley Park setki „bomb”, szaf pełnych bębnów i kabli, które automatycznie testują tysiące ustawień Enigmy jednocześnie.

Czym różniła się Bombe Turinga od polskiej bomby?
Skala (więcej bębnów, szybciej, masowo), kilka usprawnień logicznych (szukanie sprzeczności, automatyzacja testów). Ale zasada ta sama: maszyna łamie szyfr, a nie człowiek. W szczycie wojny w Bletchley pracowało ponad 200 „bomb”, dzień w dzień łamiąc nowe wiadomości.


8. Polski prank w Bletchley Park

czyli jak wprowadzić Anglika w kompleks niższości
Polacy, już oficjalnie zaproszeni do Bletchley Park, dostają do rąk wiadomość zaszyfrowaną Enigmą, której Brytole nie potrafili złamać od kilku dni. Zygalski, Rejewski i spółka poprosili o kawę, rozłożyli kartki… i w mniej niż godzinę wręczyli Anglikom przetłumaczony tekst wraz z karteczką: – „Z pozdrowieniami z Warszawy. W razie problemów – dzwońcie.”

Atmosfera w Bletchley się rozluźniła. Brytyjczycy poczuli się trochę jak dzieci w piaskownicy, od tej pory z respektem patrzyli na „tych Polaków”, choć w raportach i na orderach już ich zabrakło.


9. Gdzie splendor, a gdzie prawda?

Przez dekady cała prasa, filmy i seriale grzały temat „geniuszu Bletchley Park” i Turinga – „ojciec zwycięstwa nad Enigmą”.
Polacy? Przemilczeni, bo tajne, bo polityka, bo PR po wojnie, bo Anglicy nie lubią przyznawać, że bez wschodnich sąsiadów ich maszyny byłyby tylko ładną meblościanką. Dopiero pod koniec XX wieku powoli zaczęto głośno mówić:
Polacy byli pierwsi, przekazali know-how, a bez nich wojna trwałaby znacznie dłużej.


10. Podsumowanie, czyli „jak Anglik wygrywa cudzym mózgiem”

Polacy: matematyka, algorytm, prototyp maszyny, prawdziwe know-how.
Brytole: przemysłowa skala, PR, odznaczenia, seriale i filmy.
Niemcy: przekonanie o własnej nieomylności i przegrana na własnym podwórku.
Gdyby istniała olimpiada w „przypisywaniu sobie cudzych osiągnięć”, Anglicy zgarnęliby złoto, srebro i jeszcze fotel komentatora w BBC.

A świat? Na szczęście miał tych kilku nudnych, upartych matematyków z Warszawy, którzy pokazali, że polska szkoła myślenia daje radę, nawet wtedy, gdy Anglik wlewa już mleko do herbaty.

Gdyby Enigma rzeczywiście była nie do złamania, dzisiaj świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Alianci mieliby znacznie większe straty, wojna trwałaby dłużej, a może nawet… ktoś inny miałby pomnik w Londynie.
Na szczęście dla świata, a nieszczęście dla PR-u Anglików, matematyka jest bardziej uparta niż polityka.