
Przedmowa:
Dlaczego Brytole?
Anglicy przez stulecia zarządzali połową globu, uczyli, jak pić herbatę, zabijać z uśmiechem i recytować Szekspira po pijaku w każdym tropikalnym pubie. Ale dziś, gdy imperium jest już tylko wspomnieniem z taniej kartki pocztowej, ich jedyną walutą zostało poczucie wyższości, serwowane z mlekiem, w białych rękawiczkach, najlepiej na zimno.
Albionie, byłeś kiedyś piękną obietnicą. Nie imperium – obietnicą.
W twoim cieniu rosły idee, które miały sens: parlament, sumienie, ironia, wolność wypowiedzi, dzielny dryf w stronę kompromisu.
Byłeś głosem rozsądku w świecie, który lubił wrzeszczeć. Byłeś miejscem, gdzie nawet buntownicy mieli własne gazety. Gdzie absurd był częścią systemu, a nie jego pomyłką. Dziś zostały z tego tylko dekoracje. Jak po balu, na którym trupów było więcej niż tańczących.
Monarchia zamieniła się w reality show. Oxford w fabrykę Lordów Urażonych. Shakespeare – w mema, którego cytuje każdy, kto nie rozumie siebie. I tylko herbata pozostała święta. Z tą różnicą, że teraz zaparza się ją w czajniku na rosyjskim gazie.
W tej dekadzie, kiedy upadła wiara w wszystko, Brytania upadła w stylu. Nie spektakularnie. Nie z fanfarami. Po prostu: stając się nudna. Kiedyś Albion eksportował idee, wiedzę i pomysły, dziś eksportuje reality shows i wieczory panieńskie z plastikowym penisem.
To jest twoje epitafium, Albionie. Nie od wroga. Od starego znajomego, który jeszcze pamięta, jak pachniałeś deszczem, książką i potencjałem. Ale jeśli gdzieś rodzi się mit cywilizacyjny, który trwa wyłącznie dzięki temu, że nikt go nie przebija szpilką, to właśnie tam trzeba wejść, z szyderą, dystansem i bez strachu, że przestaniesz być zapraszany na garden party w Sussex.
Nie chodzi o zemstę. Nie chodzi o rachunek krzywd. Chodzi o to, żeby zdemaskować stulecia autopromocji zamienionej w narodowy charakter. Chodzi o to, by zobaczyć, jak pod skorupą akcentu, manier, humoru i self-deprecating jokes (autoironii) czai się najbardziej wyrachowana strategia przetrwania na planecie: być zawsze trochę lepszym niż reszta, nawet gdy stoi się w gównie po kolana.
Nie bójmy się śmiechu. To najuczciwszy sposób rozbrajania mitów.
A Brytole?
Oni śmieją się z siebie, dopóki nie śmiejesz się z ich flagi. No to sprawdźmy, ile wytrzymają.
