IV. Jarmark cudów: edycja buddyjska

1. Wprowadzenie: Buddyzm – Jarmark Sprzeczności

Po opuszczeniu hałaśliwych bazarów monoteizmu, Gabryjel otworzył księgę o buddyzmie, spodziewając się ciszy. Oczekiwał filozoficznego spa, traktatów o pustce i sztuce odpuszczania. Zamiast tego, ku swojemu zdumieniu, znalazł królestwo relikwii i labirynt przepisów tak gęsty, że można by się w nim zgubić w drodze do nirwany.

Szybko zrozumiał, że trafił na najbardziej paradoksalny ze wszystkich jarmarków. Oto religia nieprzywiązywania się, która z pietyzmem kolekcjonuje zęby i kości swojego założyciela. Oto filozofia wolności, która oplata swoich adeptów siatką zakazów godną najbardziej rygorystycznych systemów. Gabryjel uśmiechnął się. Wiedział już, że buddyjski absurd, choć subtelniejszy, w niczym nie ustępuje swoim zachodnim kuzynom.

2. Złoty Standard: Kult Ciała i Jego Fragmentów

W przeciwieństwie do chrześcijaństwa, gdzie relikwia to fragment, w buddyzmie czasem… cała postać staje się relikwią. Ale prawdziwym złotym standardem są szczątki samego Buddy Śakjamuniego. Po jego śmierci i kremacji, prochy i fragmenty kości, zwane śarira, podzielono niczym spadek po imperatorze. Każdy władca wmurował swój udział w stupę, charakterystyczną budowlę, która natychmiast stawała się magnesem na pielgrzymów.

Z czasem kult ten ewoluował. Wierzono, że po kremacji ciał oświeconych mnichów pozostają śarira-dhatu, maleńkie krystaliczne perełki. Duchowa dywidenda za lata medytacji, nieprzewidywalna premia w boskim systemie lojalnościowym. Te magiczne granulki, przechowywane w relikwiarzach, miały cudownie się mnożyć, udowadniając, że świętość to zasób odnawialny.

Największą furorę robią jednak konkretne części ciała. Najsłynniejszy – Ząb Buddy, przechowywany w świątyni w Kandy na Sri Lance, jest traktowany z czcią godną głowy państwa. Przez wieki był kartą przetargową w sojuszach politycznych, a jego kradzież mogła wywołać wojnę. Władcy legitymizowali swoje rządy posiadaniem boskiego uzębienia.

Co jednak najbardziej zdumiało Gabryjela, to buddyjskie podejście do kopiowania. Tam, gdzie chrześcijaństwo miało obsesję na punkcie „oryginału”, buddyzm postawił na „open-source’ową świętość”. Liczyła się nie tyle historyczna autentyczność, co moc duchowa, którą można było „zainstalować” w replice poprzez odpowiednie rytuały. Dlatego na świecie istnieją dziesiątki „autentycznych” Zębów Buddy. To nie fałszerstwo, to franczyza.

3. Asceza z Przymrużeniem Oka: Teatr Klasztornych Przepisów

Buddyjski jarmark to jednak nie tylko materialne skarby. Obok giełdy relikwii działa druga, niematerialna hala, katalog zakazów i nakazów, w którym absurd osiąga stan nirwany. Oto kilka perełek z kodeksu drogowego do oświecenia:

  1. Zakaz jedzenia po południu: W wielu klasztorach mnichom nie wolno jeść po godzinie 12:00. Jeśli złapie cię głód o 12:05, możesz co najwyżej zjeść własne złudzenia.
  2. Zakaz dotykania pieniędzy: Mnich nie może posiadać ani przyjmować gotówki. Droga do oświecenia zaczyna się najwyraźniej od zapomnienia numeru PIN.
  3. Zakaz rozrywki: Taniec, śpiew, muzyka, perfumy, ozdoby, makijaż, wszystko to „rozprasza ducha”. Stan nirwany najwyraźniej nie przewiduje afterparty.
  4. Zakaz dotykania kobiet: Budda zalecił, by mnich nie dotykał kobiety „nawet końcówką szaty”. Niektóre interpretacje są tak radykalne, że jałmużnę od kobiety przyjmuje się na podstawce lub na końcu kija, z zachowaniem bezpiecznej, dogmatycznej odległości.
  5. Zakaz śmiania się z otwartymi ustami: Reguły klasztorne nakazują śmiać się dyskretnie, by nie „zgorszyć zgromadzenia”. Wewnętrzna radość – tak. Głośny rechot już niekoniecznie.
  6. Zakaz uprawiania ogrodu: W niektórych szkołach mnichom nie wolno uprawiać roślin, bo rodzi to „przywiązanie do świata”. Marzysz o karierze ogrodnika zen? Zapomnij.

4. Podsumowanie: Ta Sama Gra, Inna Plansza

Zamykając buddyjski rozdział, Gabryjel zrozumiał coś fundamentalnego. Mimo zupełnie innej filozofii, buddyzm grał w tę samą, prastarą grę co pozostałe religie. Nieważne, czy narzędziem kontroli chaosu jest relikwia (kość świętego, ząb Buddy), czy przepis (zakaz jedzenia wieprzowiny, zakaz jedzenia po południu). Cel pozostaje ten sam: stworzyć materialne i niematerialne kotwice, które pomagają człowiekowi uporządkować istnienie i dotknąć sacrum.

To była po prostu inna plansza w tej samej, ogólnoludzkiej rozgrywce. Inne figury, inne zasady, ale gra wciąż ta sama.