Rozdział III.
Duchowa Gorączka : przebudzenia religijne

Second Great Awakening

Ameryka w tamtym czasie przeżywała drugi wielki wstrząs religijny:
emocjonalne, oddolne, często dzikie chrześcijaństwo — bez księży, bez liturgii, tylko krzyk, płacz, spowiedzi w polu.
Ludzie padali w transie, miewali wizje, drżeli całym ciałem. Wszyscy szukali Boga… ale na własnych zasadach.
To była epoka, w której każdy farmer mógł zostać prorokiem, jeśli tylko miał dość charyzmy i Biblię w głowie — choćby tylko zasłyszaną.

W chacie w stanie Nowy Jork siedzi chłopak. To Joseph Smith Jr. przyszły prorok i założyciel Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.

Teraz ma czternaście lat i więcej pytań niż jakikolwiek rabin w historii.
Świat wokół to mieszanka Biblii, pniaka do rąbania drewna i ludzi, którzy słyszą głosy w polu kukurydzy.

Nie zna jeszcze Lhiego, Nefiego ani Żydów z Utah.
Ale niebawem pozna Moroniego – anioła, który powie mu, że w lesie są zakopane złote tablice, a na nich historia dawnych Hebrajczyków, którzy wjechali do Ameryki 2400 lat wcześniej i założyli tu swoją wersję Izraela.

Czas i miejsce nie były przypadkowe.
Joseph Smith Jr. nie spadł z nieba — on był dzieckiem tej krainy, gdzie niebo co noc spadało ludziom na głowy w postaci objawień, wizji, gorączki wiary i nieustannej wojny o duszę.

Nie można zrozumieć dzieciństwa Josepha bez kultury ludowej magii, różdżki, kamieni widzących, zaklęć ochronnych — to było na porządku dziennym, bez biblii jako księgi dosłownej, była ona instrukcją obsługi świata, nie tylko tekstem świętym. On czytał ją jak mapę, a świat traktował jak stratowaną winnicę, gdzie każdy może zostać wybrańcem.

Joseph Smith Jr. to syn duchowego poszukiwania, wnuk mistycznej gorączki,
dziecko religijnej anarchii. Produkt „Burned-Over District”. Uczestnik Wielkiego Przebudzenia.


1. Smith i objawienia

Smith miał objawienia zarówno w lesie, w stodole jak i w podróży, wersje się mnożą, bo sam Smith opowiadał o kilku pierwszych wizjach.
Kiedy anioł Moroni w 1827 r. przekazuje mu tablice „złote, ciężkie, pokryte dziwnymi znakami” , John zaczyna je odczytywać.

Księgę Mormona tłumaczy na łodzi na rzece Susquehanna (Pensylwania), przy pomocy „kamieni widzenia”.
W tamtym czasie to była powszechna technika magiczna: jasnowidz posiadał kamień widzący (seer stone), do złudzenia przypominający zwykły otoczak z rzeki.
Wrzucał kamień widzący do kapelusza z szerokim rondem. Wkładał głowę do środka (żeby odciąć światło) i… widział.

Złote tablice leżą schowane pod kocem, nikt poza nim nie widzi oryginału. Ale dzięki biblijnym kamieniom prorockim – „Urim i Tumim” , nie musi tablic bezpośrednio dotykać — kamienie wyświetlają mu całą zapisaną na nich treść po angielsku.
Siedzi, odczytuje, dyktuje, a jego sekretarz zapisuje wszystko, co anioł Moroni przysyła na niebiańskim czacie. Tłumaczenie idzie „na żywca”, objawienia napływają jak SMS-y z nieba.

Przetłumaczył tak 15 ksiąg.

2. Cały przekaz oparty na Biblii

Księga Mormona — oficjalnie:
„Jeszcze jedno świadectwo o Jezusie Chrystusie”,
czyli „Biblia vol. 2, edycja amerykańska”.
Smith łączy biblijne motywy (exodus, cudowne podróże, wojny, nawrócenia, objawienia) z amerykańskim krajobrazem, tworząc parareligię — Biblię na nowym kontynencie.

Prawie każda scena jest inspirowana Biblią:
– rozstąpienie morza, manna, bitwy, pokuta,
– nawet język jest stylizowany na King James Bible ( „i rzekł”, „oto”, „albowiem”, „zaprawdę powiadam wam”).

Całą teologię opiera na tym, co już znają wszyscy, tylko dorzuca: Indianina do raju, Jezusa na Dziki Zachód i szczyptę amerykańskiego snu — gdzie każdy może być prorokiem, jeśli tylko znajdzie odpowiedni kamień do tłumaczenia.


Zaglądnijmy zatem do Księgi Mormona – objawionej Biblii Ameryki.


Zawartość Księgi Mormona

15 ksiąg (każda nazwana imieniem proroka), setki stron bitew, proroctw, objawień i moralitetów, teologia bliska protestantyzmowi
przekaz: Ameryka jest ziemią obiecaną, ale tylko dla tych, co słuchają Boga.


Od Jerozolimy do Jutlandii — czyli jak się Żydzi stali Indianami

I było to za dni Nabuchodonozora…
…który miał imię jak przekleństwo wykrzyczane przez pijanego filologa, ale też był królem Babilonu z ego wielkości Mezopotamii, gustującym w łupieniu, deportacjach i niezdrowym zainteresowaniu cudzymi świątyniami.

W 597 r. p.n.e. wjechał do Jerozolimy jak do siebie, rozwalił wszystko co stało, i wyprowadził ludność w kajdanach do Babilonu. Ot, klasyczne: „pan tu nie stał”.

Ale nie wszyscy dali się złapać, bo Lehi – stary Żyd – dostał od Boga ostrzeżenie przed upadkiem Jerozolimy.

Lehi i jego dzieci byli obrzezanym proto-korpusem kolonizacyjnym, który Bóg wysłał przez ocean w 600 r p.n.e. na 2000 lat przed Kolumbem.

Lehi pakuje rodzinę, „przyjaciół” i „zwoje święte”, wszyscy idą do portu,
budują łódź (jak Noe, tylko bardziej DIY) i wsiadają na oceaniczny Uber.
Płyną przez oceany, napędzani „wskazówką boską” (coś jak GPS na manuskryptach), docierają do „ziemi obiecanej”, czyli Ameryki.

Po dotarciu na nowy kontynent, dwóch synów Lehiego – Nefi i Laman – kłócą się jak Kain i Abel w wersji rozszerzonej.
Nefi – posłuszny Bogu, założył cywilizację pobożnych ludzi.
Laman – buntownik, zszedł na złą drogę. I tak powstają dwa narody:

Nefici – uczciwi, pracowici, „biali i przystojni” (tak to ujęto),
Lamanici – ciemniejszej skóry, przeklęci za grzechy, wrogowie Nefitów.

Plemiona walczą ze sobą, mieszają się i rozmnażają, przez kolejne 1000 lat.

A potem… według mormonów to właśnie zdziczali Lamanici stają się przodkami rdzennych Amerykanów
Indianie to „zagubione plemię Izraela”.

Cała historia Indian zostaje „podpięta” pod biblijne korzenie:

Każda nowa sekta, każdy Mesjasz, każdy narodowy mit potrzebuje Żyda:
Bo bez Żyda nie ma sukcesu.
Bez Żyda nie da się napisać ani jednej solidnej apokalipsy.
Skoro Żydzi byli w Europie, Afryce, Egipcie, Babilonie — to czemu nie w Utah?


Jezus – gość z wizytą po zmartwychwstaniu

Po swoim zmartwychwstaniu, Jezus odwiedza Amerykę. Serio. Schodzi z nieba jak gwiazda rocka, przemawia do tłumów, uzdrawia, ustanawia nowe sakramenty, tworzy „Kościół w Ameryce”.

To najjaśniejszy moment w całej Księdze Mormona.
Ale trwa krótko.
Bo potem — znowu wszystko się sypie.


Masakra końcowa — czyli co się dzieje, gdy nikt nie słucha proroków

Około 400 r. n.e. dochodzi do wielkiej bitwy pod Cumorah.
Lamanici wyżynają ostatnich Nefitów.
Jedyny ocalały prorok, Moroni, zakopuje złote tablice z całą tą historią w ziemi — czekając aż ktoś je odnajdzie.


„Księga Mormona” to nie tylko „Biblia z tipi”.

To epos narodowy dla Nowego Świata — próba stworzenia świętego mitu o Ameryce, to mit założycielski, który łączy duchowość, tożsamość narodową i objawienie, z pełną świadomością, że brzmi to dla sceptyków jak LSD + Biblia + Pocahontas.