Rozdział VI.

Mau Mau – Imperium, Które Przestało Być Dżentelmenem

Był czas, gdy świat myślał, że brytyjski kolonializm to tylko herbata, marmur i podręcznikowy savoir-vivre. Ale są karty, których nie zamaluje się ironią, nie przykryje „amazing”, nie wytłumaczy wzniosłym akcentem.
To była Kenia. Kolonia, której nikt nie szanował, ale każdy chciał zagarnąć, nie dla złota, nie dla strategii, tylko dla świętego spokoju garstki białych plantatorów. Na mapie raj. Na ziemi piekło pod flagą Albionu.


Krew, ziemia i milczenie

Przed II wojną światową ziemie Kikuju uprawiało się w zamian za pracę dla białych właścicieli. Po wojnie białych przybywało, ziemi nie. Brytyjczycy postanowili zrobić miejsce dla swoich: Wysiedlili setki tysięcy rdzennych mieszkańców na skrawki rezerwatów, a centralne, najżyźniejsze tereny nazwali „Białymi Wyżynami”.

Wyobraź sobie:
1,25 miliona Kikuju upchniętych na obszarze, gdzie do tej pory mieszkała garstka Wyspiarzy.
30 tysięcy białych – 12 tysięcy kilometrów kwadratowych. Cała reszta: tłok, głód i upokorzenie.


Zwyczaj, którego nie zrozumieli panowie

Afrykańskie przysięgi w obronie ziemi dla Brytyjczyków wyglądały jak czarna magia, a każde „Mau Mau brzmiało jak klątwa rzucana na ich własność i święty porządek. Media rozkręciły narrację: „Barbarzyńcy, dzikusy, rewolucjoniści…”.
Ale gniew rósł. Władza odpowiedziała tym, co znała najlepiej: aresztowania, pacyfikacje, obozy.


Początek końca mitu

Październik 1952. Brytyjskie wojsko i policja zatrzymują tysiące aktywistów. Umiarkowani liderzy giną w aresztach.
Do głosu dochodzą ci, którzy nie wierzą już w pokojowy kompromis.

Wybucha wojna, której Londyn nie miał prawa wygrać w białych rękawiczkach.
W gazetach tylko opowieści o brutalności Mau Mau. Sześciolatka zamordowanego przez rebeliantów cytuje się przez lata. Ale nikt nie mówi, co dzieje się w obozach, dokąd wywożono setki tysięcy Kenijczyków.


Obozy, których nie pokazał BBC

Za kolczastym drutem: ponad milion ludzi. W głodzie, w chorobie, z dala od domów, całe klany zamienione w statystyki.
Setki tysięcy aresztowanych „na wszelki wypadek”. Przesłuchania – codzienność. Tortury – system, nie wyjątek.

Prąd na genitaliach. Gwałty potłuczoną butelką. Dzieci poddawane „przesłuchaniom”, bo „wiedzą najwięcej”.
Egzekucje, które miały uczyć pokory nawet po śmierci. Specjalne szubienice mobilne, żeby można było powiesić „winnego” na oczach jego wioski.


Duma i milczenie

Brytyjczycy uznali zwycięstwo. Dla świata: „pacyfikacja”, „cywilizowane stłumienie buntu”. W rzeczywistości jedno z najkrwawszych kolonialnych piekieł XX wieku.

Nie mówiono o tym. Zamiatano pod dywan aż do lat 80., gdy historycy, dokumentaliści i sami ocaleni zaczęli mówić prawdę: Kenia była domem dla obozów koncentracyjnych. Torturowano, gwałcono, mordowano systemowo, metodycznie, „dla porządku”


Koszty i wstyd

Według konserwatywnych szacunków ponad 25 tysięcy ofiar śmiertelnych. Według innych nawet 70 tysięcy, w większości dzieci. Dla porównania: W 8 lat rebelianci zabili 32 białych osadników. Więcej zginęło w wypadkach drogowych w Nairobi. Tutaj Albion nie ma już czego świętować, zostaje tylko rachunek i wstyd, który powinien piec.


Niepokojąca spuścizna

Po latach ocaleni domagali się odszkodowań. Londyn najpierw udawał, że sprawa jest przedawniona, potem, że odpowiedzialność spadła na niepodległą Kenię. Ostatecznie przyznano, że obie strony cierpiały.
Ale na prawdziwą sprawiedliwość i rozliczenie czekają do dziś.


Ta historia nie pasuje do autoironicznych żartów ani do portretu Albionu jako eleganckiego nauczyciela świata.
To jest ta twarz imperium, która nie znika w deszczu, i nie śmieje się z „amazing”.


(Źródła: Anderson, Elkins, Newsinger, archiwa BBC, relacje świadków)